Medytacyjny Kurort Osho 
w Punie

 fragmenty artykułu z biuletynu Fundacji Przyjaciół Osho
Uwaga, poniższe informacje (ceny, rozkłady jazdy) są nieaktualne, pochodzą sprzed kilku lat
i są tu umieszczone jedynie dla ogólnikowej informacji / orientacji.

Zastanawiałem się, jakie informacje będą dla Was najbardziej interesujące. Właściwie mogłem przetłumaczyć jakąś ulotkę reklamującą Aszram i byłoby barwnie, pięknie, wzniośle... jaki to Aszram jest wspaniały, jak druzgocąco wielka panuje tam energia, blebleble, itd. Ale pomyślałem, że opiszę wyjazd i pobyt w Punie od strony bardziej technicznej, gdyż ulotkę każdy może przeczytać, ale nie znajdzie w niej informacji najbardziej przyziemnych, prozaicznych, np. dotyczących kosztów pobytu. Jaką drogę wybrać... Można lądową, gdy ktoś ma nerwy ze stali, sporo czasu na podróż okrakiem na wielbłądach i lubi posługiwać się nożem w rozmowach z tubylcami. Tych pasjonatów zachęcam do przeczytania poradnika Ediego Pyrka (Za sto dolarów do Indii). Osobiście, mając sto dolarów jednak do Indii bym się nie wybierał, zastanawiałbym się nawet nad wyjazdem do Katowic. Pozostaje podróż samolotem. Istnieje możliwość polecenia tzw. czarterem przez Rosję. Gdzieś tam trzeba czekać np. miesiąc, aż uzbiera się grupa np. 50 osób chętnych do lotu do Indii. Jednak nie polecam czekania przez miesiąc w tym barwnym kraju. Pozostaje lot bezpośredni. Spędziłem kilka dni na odszukaniu najtańszego połączenia do Bombaju. Mimo iż LOTem bliżej, to okazało się, że wcale nie najtaniej. Najtaniej - Air India - 750 dolarów za bilet powrotny, myślę, że uważnie szukając np. w ofertach biur niemieckich, można znaleźć dużo tańszy lot.

Air India zapewnia przelot samolotem Delty lub LOTu do Frankfurtu, dalej samą Air Indią do Bombaju (z przystankiem w Delhi). Na pokładzie uprzejme stewardessy serwują wegetariańskie potrawy, podróż jest umilana filmami produkcji indyjskiej, obejrzałem jeden z nich, więc polecam podczas projekcji spać.

Po dotarciu do Bombaju, pozostaje nam do przebycia 120 km do Puny. Instynkt wiedzie nas do pociągu, ale okazuje się, że przebycie tej trasy jest możliwe taksówką. Pociąg kosztuje 5-10$, ale jeśli zbiorą się 3 osoby i złożą na taksówkę, koszt wynosi około 15$ na osobę, czyli tyle, ile w W-wie przejazd z jednej dzielnicy do sąsiedniej. A warto pojechać taksówką, gdyż będziemy mieli okazję przeżyć coś, co można zaliczyć do największych osiągnięć współczesnej ekwilibrystyki - otóż taksówkarz robi kilkugodzinny slalom pomiędzy śpiącymi na ulicach ludźmi; pomiędzy błądzącymi po ulicach krowami, kozami i psami; pomiędzy rowerami, rikszami i ciężarówkami made in USSR. Przepisy drogowe w Indii wprawdzie istnieją, ale w praktyce obowiązuje tzw. “prawo klaksonu i nadwozia”, tzn, pierwszeństwo mają ci, którzy umiejętnie przestraszą współużytkownika drogi albo klaksonem, albo potęgą solidnej karoserii.

Gdy (po odmówieniu kilku tysięcy zdrowasiek w intencji przeżycia) dotrzemy już do Puny, warto zameldować się choć na jedną noc w jakimś hotelu - polecam np. hotel Meru: czysty, tani (20$ dla 2 osób za noc) i niedaleko Aszramu. Szukanie prywatnych kwater (są tańsze niż hotel) odkładamy na później. Najpierw trzeba kupić sobie szatę w kolorze karmazynowym, gdyż bez niej wstęp do Aszramu jest niemożliwy (lub utrudniony). Szata kosztuje 10$, warto mieć kilka (upały!) na zmianę. Konieczna jest też szata w kolorze białym - potrzebna, aby uczestniczyć w medytacjach wieczornych lub tych, które odbywają się w Osho Samadhi - sali, gdzie spoczywają prochy Osho. Oczywiście można samemu uszyć sobie szaty w Polsce, każdy krój jest dozwolony i najczęściej przypomina worek po kartoflach z wyciętym otworem na głowę. Można pomyśleć o przewiązaniu worka w pasie jakimś paskiem, podkreślającym naszą zgrabną linię. Frędzle na dole szaty świadczą zawsze o ekscentrycznym nastawieniu do świata.

Po wejściu do Aszramu czeka nas test na AIDS. Po jego zrobieniu, udajemy się do recepcji, w której uprzejma pani nakleja nasze zdjęcie na tzw. pass - wejściówkę, którą musimy okazywać każdorazowo przy wejściu. Jednodniowy pobyt w Aszramie kosztuje 2$ - w ramach tej opłaty możemy uczestniczyć we wszystkich medytacjach odbywających się w Sali Buddy - ogromnej hali z marmurową podłogą i klimatyzacją. Medytacje w tej sali rozpoczynają się o godzinie 6 rano (medytacja dynamiczna), potem jest śniadanie i w zależności od planu, odbywają się medytacje: Nadabrahma, Vipassana, Whirling, No-Dimensions, Nataraj. Potem przerwa, i o godzinie 16-tej medytacja Kundalini, potem znowu przerwa i o 19:00 wszyscy chętni zbierają się, by uczestniczyć w tzw. Whiterobe Brotherhood, czyli Braterstwie Białej Szaty... Otóż na miejscu fotela, w którym siadał Osho dając wykłady, opuszczany jest wielki ekran, na którym wyświetla się wykład Osho z lat minionych. Po projekcji odbywa się na ogół koncert grany na żywo przez grupę sannjasinów lub jakaś medytacja. Wrażenie jest niepowtarzalne, godziny 19-24 to chyba najważniejsze godziny w Aszramie.

Równolegle z medytacjami odbywają się zajęcia terapeutyczno-medytacyjne w ramach Multiwersytetu Osho - “kombinatu”, który oferuje kilkadziesiąt różnych grup miesięcznie. Niech zerknę do programu z okresu mojego pobytu. W samym marcu oferowano 70 (!) różnych warsztatów, np. Praca z oddechem, Kyol-Che (odosobnienie zen), Kolorpunktura, Neo-Reiki, Astrologia, Leczenie praną, Hipnoza, Kyudo (łucznictwo zen), Masaż psychiczny, Wzmacnianie hary, Tańce Gurdżijewa, Praca ze snami, Tao ciała, Tantra, Aikido, Leczenie ziołami, Bioenergetyka Lowena, Joga, Czytanie aury, Praca z czakrami, Wcześniejsze inkarnacje, Odprogramowanie, Tybetański pulsing, Fotografia kirlianowska, Refleksologia, Rebalancing, Rebirthing, Terapia kolorem, Poznanie intuicyjne, Bardo - sztuka umierania, Taniec sufich... no i mógłbym tak wypisywać w nieskończoność.

Zajęcia są prowadzone przez najlepszych terapeutów z zachodniej Europy i USA, którzy (głównie w zimie) odwiedzają Aszram. Problem w tym, że zajęcia w Multiwersytecie są płatne. Opłata za 2-3 dniowy warsztat wynosi tyle ile w Europie, czyli od 100 $, z tych opłat Aszram się utrzymuje. Jednak istnieje “kruczek”, taki aszramowy “paragraf 22”, który pozwala przedstawicielom biednych nacji obniżyć koszty o połowę. Mianowicie, przed warsztatem zgłasza się nań np. jedna osoba z Polski, która twierdzi, że nie zna języka angielskiego i potrzebuje tłumacza (przychodzi zapisać się z tłumaczem). Płaci więc za warsztat, a tłumacz uczestniczy w warsztacie za darmo. W ten sposób, 2 osoby “bulą” jedną opłatę, czyli cena warsztatu maleje o połowę.

Nie jest to żadne oszustwo, ani nie ja to wymyśliłem - poradzono nam tak w samym... Osho Multiversity, gdzie znają problemy finansowe nacji pozazachodnioeuropejskich. To taka niepisana ulga Aszramu dla Polaków, Rosjan, Hindusów, i innych finansowych “murzynów” świata. Skorzystaliśmy raz z tej “ulgi”.

Poza tym, Jan Kowalski z Bźdźwinowa musi płacić tyle, ile płaci John Smith z San Francisco. Nie ma rady, ale nie jest wcale drogo. Żeby coś zjeść (jedzenie wyłącznie wegetariańskie, bardzo bogaty wybór), trzeba wykupić kartonik, na którym zaznaczone są rupie, i przy wyborze dań w jadłodalni, lub restauracji, lub kawiarni, lub barze, pani w okienku wykreśla nam sumę, która wypada na określone danie. Ceny są porównywalne z cenami w Polsce, śniadanie lub kolacja kosztuje około 1-2 $, obiad około 2-3 $.

Jeśli ktoś pali papierosy, nie może tego robić w żadnej z medytacyjnych sal, ale są specjalnie wydzielone tzw. “świątynie palaczy”, gdzie na świeżym powietrzu można poczęstować extra-mocnym jakąś przemiłą Holenderkę. Jeśli ktoś znudzi się tymi ciągłymi, męczącymi, okropnymi medytacjami, może udać się na basen, boisko do koszykówki lub tenisa, albo do “Zen Bar”, gdzie może napić się niemieckiego piwa. W Aszramie nie wolno używać narkotyków i jeść mięsa.

Można sobie pospacerować w pięknym Parku Teerthy, pomiędzy posągami kolegi Buddy i szumiącymi, maleńkimi wodospadami.

Jest też fitness club, gdzie można pomachać hantelkami; jest księgarnia, gdzie - jak się domyślacie - leży około kilkuset tytułów książek Osho. Możecie też wpaść do “malarni” (sali z farbami) i sobie pobazgrać; do “muzyczni” (sali z gitarami, bębenkami) i sobie pobrzdąkać; do Osho Samadhi (leżą tam prochy Osho) i sobie pomedytować, ale trzeba mieć... białe skarpety i jakiś... szalik - to jedyne miejsce w Indii, gdzie jest wręcz zimno, odbywają się tam medytacje Vipassana.

Aszramem “dowodzi” tzw. Inner Circle (Wewnętrzny Krąg) - grupa 20 osób wyznaczonych przez Osho do zajmowania się sprawami administracyjnymi, więc InnerCircle nie jest grupą “ezoterycznych mistrzów”, którzy otrzymali duchową schedę po Osho; po prostu zajmują się sprawami organizacyjnymi.

Wszyscy uczniowie Osho “są sobie równi” (niektórzy podobno jeszcze równiejsi) - nie istnieją żadne stopnie duchowego zaawansowania, myślę, że dzięki brakowi kościelnej hierarchizacji uniknięto negatywnych zjawisk z nią związanych, takich jak np. walka o władzę.

Raz w tygodniu odbywają się ceremonie inicjacji nowych uczniów, podczas których nadaje się im nowe, sanskryckie imiona. Jest to bardzo radosna, ciepła i wzruszająca uroczystość.

Podczas pobytu, można zgłosić się do pracy w Aszramie. Wprawdzie nie otrzymuje się gotówki, ale za to karnety na jedzenie i ulgi w opłatach, no i można bliżej poznać fajnych ludzi - współpracowników. Praca polega m.in. na podlewaniu kwiatów, myciu okien, gotowaniu, myciu naczyń, zamiataniu chodników, itp.

Bardzo ważną częścią pracy w Aszramie są grupy “twórczości”, w których rozwijane są zdolności ekspresji siebie poprzez sztukę, np. pantomima, teatr, malarstwo, muzyka, taniec, śpiew, rzeźba, itd. W Osho Multiversity istnieje cały wydział sztuk pięknych (Osho kładł szczególny nacisk na tego typu grupy).

Raz w miesiącu odbywa się trzydniowy, intensywny “obóz medytacyjny”, podczas którego ustaje wszelka aktywność związana z Osho Multiversity - odbywają się tylko medytacje. I tylko wtedy można “robić” medytację dynamiczną “na full” (tzn. głośno) - takie jest porozumienie pomiędzy zarządem miasta Puna a Aszramem.

W samym Aszramie mieszka około 50 osób, tzw. “rezydentów”. Osoby te przeważnie wykonują jakieś ważne prace w Aszramie (np. zajmują się publikacją pisma "Osho Times"). Reszta nocuje “na mieście”, najtańsze są kwatery prywatne - pokój kosztuje około 80-120 $ miesięcznie (w zależności od wyposażenia, położenia, po prostu: standardu).

Najpopularniejszym środkiem lokomocji są stopy, riksze i rowery/motocykle wynajmowane przez posiadających prawo jazdy. Stopy są za darmo, rowery tanio, riksze również - przez całe miasto można przejechać płacąc około 1 $.

Aszram jest bajecznie higieniczny, bajecznie piękny, bajecznie zatłoczony (w zimie przyjeżdża tam tysiące ludzi), roztańczony, barwny, roześmiany, a jednocześnie bajecznie skupiony. Ludzie z ponurymi minami są traktowani jako ciężkie przypadki - ale do wyleczenia.

Jeśli ta “wieloosobowa” atmosfera Aszramu jest dla kogoś zbyt rozpraszająca, zawsze może udać się na odosobnienie, Aszram oferuje 3-tygodniową samotnię w pięknym Parku Teerth, siedzisz, medytujesz, donoszą ci tylko jedzenie.

Resztę musisz sprawdzić sam. Osho mówił: 

Ta wspólnota nie jest zwykłą wspólnotą - jest eksperymentem, aby... sprowokować Boga. Może nawet nie zdajesz sobie sprawy, co tu się dzieje, gdyż pewnie przyjechałeś tu tylko ze swoimi problemami. Zaprosiłem cię na obiad... ale przygotowałem zupełnie inne danie, niż to, które zamówiłeś.

Bodha 

  Powrót